Kwiaty lip co wabią liczne pszczele roje
trzepocą skrzydłami do promieni słońca.
Magnoliom zazdroszczą różowego lica
i sztamowym różom w sukienkach gorąca.
Czy słyszysz jak listek szelestem przemawia?
do drugiego liścia żali się lub cieszy.
Trel słowika w gąszczu i echo żurawia
budzi w sercach ludzi miłosne karesy.
Wsłuchaj się w poemat dzwoneczków konwalii
niepozorny kwiatek wonią zmysły nęci.
Rosiczka poluje, drży rzęsa na stawie
oczka niezabudek znaczą ślad pamięci.
Rozepnij klamerkę wpuść w głębinę myśli
melodie natury, kolor i zwyczaje.
Przyroda nas uczy , jeśli umiesz słuchać
popatrz jak uroczo sens życiu nadaje.
My w ciągłej pogoni za nowoczesnością
pazerni na wszystkie dobra tego świata.
Zamotani w tłumie fanatycznej zbroi
gubimy romantyzm który mieszka w kwiatach.
MEANDRY TAJEMNEJ MIŁOŚCI
Biegnę poprzez chaszcze nie tykając ziemi
czysta jak ten kryształ górskiego potoku.
Pomiędzy wilkami dotykam korzeni
i ginę w gęstwinie pajęczyn i mroku.
Świetlista laguna lśni na horyzoncie
po nocach się snują cudowne mamidła.
A wczesnym porankiem kiedy wstaje słońce
budzą się potwory - opadają skrzydła.
Po szczebelkach losu wspinam się z nadzieją
może Bóg zapewni miękkie lądowanie.
I nachyli szczęście - obawy rozwieje
Alfa i Omega - trudne rozwiązanie.
Wykształcona zieleń strzela złotym kłosem
wkrada się w tajemne zakątki topieli.
Chce sforsować szturmem kamienistą fosę
i wymusić prawo co łączy - nie dzieli.
Miłość nakazuje bezwzględne milczenie
nie może być świadkiem pokrętnego losu.
Może się obudzi nieczyste sumienie
i rozwiąże usta - dopuści do głosu.
NIEZNISZCZALNI
Alfą Omegą być nie możemy
klepsydra czasu nieubłaganie
odmierza chwile które nie wrócą
i musi nadejść to pożegnanie.
A kiedy wyrok zapadnie z nieba
miejmy w bagażu dobre uczynki
prawdę i wiarę , że przeżyliśmy
zgodnie z sumieniem swoje pielgrzymki.
Dopóki jeszcze sił nam wystarcza
obdarowujmy siebie nawzajem
uczuciem które rozkwita w sercu
czerwoną różą stając się rajem.
Dając bierzemy również dla siebie
to co najlepsze - miłe wspomnienia
które ocalą naszą obecność
tu na tej ziemi od zapomnienia.
W OBRONIE NATURY
Patrz jak uroczo w lesie, na łące
wszystko się budzi i w oczach rośnie.
Wesoła pani w barwnej sukience
sprząta po zimie nucąc radośnie.
Lekko na palcach tańczy z wietrzykiem
seledynowy dywan przetyka.
Barwami kwiatów , leśnym szczebiotem
czółenkiem słońca z nitką promyka..
Jak ogrodniczka troszczy się czule
perłami rosy naturę broczy.
Złotym kaczeńcom i niezabudkom
słonecznym rankiem przemywa oczy.
Wiosenna pani jak dobra matka
każdą potrzebę przyrody czuje.
Budzi dzwoneczki białych konwalii
a słowik w gąszczu śpiewem wtóruje.
My zaślepieni wirami życia
nie dostrzegamy w prześwitach krosna.
Zamiast dziękować za dar wspaniały
dewastujemy boże rzemiosła.
W imieniu wszystkich Panu dziękuję
za to co jeszcze w betonach rośnie,
i niech ten apel zaowocuje.
”W miastach przyroda płacze żałośnie”
OPERACJA KARDIOLOGICZNA
Księżyc pełen tajemnic, odsłonił swoją tarczę
daltonistka ujrzała tło traumatyczne barwy.
Bóg uratował szczęście i wskazał drogę palcem
w sercu pękła aorta, krwawiąc szkarłatem farby.
Prawda kłamstwem skażona w ciszy miłość zamarła
i zwyciężył rozsądek – pośpiesznie wdziała butki
burzą włosów ognistych łzę ostatnią otarła
zimny brylant cisnęła klucz zabrała od furtki.
Słowik w gąszczu zanucił z kwiatka opadły rosy
wiatr rozdmuchał popioły - igła zacerowała.
Trel zyskał na wartości śpiewając na dwa głosy
zadzwoniły obrączki a w szafie suknia biała.
W blasku flesza autograf - ręka zadygotała
Mendelssohn łzy wyciskał i groził - nie myl kroku.
Wenikreator koił, rana już nie bolała
pamięć tamtych wydarzeń obchodzimy co roku.
NIEBIESKIE RÓŻE
Dostałam w darze przepiękne kwiaty
dwie okazałe niebieskie róże.
Gest bardzo miły – wielbiciel szatyn
wywołał w sercach ognistą burzę.
Tylko przez moment cieszyły oczy
potem odbyły długie podróże.
Ktoś je przywłaszczył zazdrością zbroczył
Przyjaźń spłynęła łzą na purpurze.
Kolor błękitny chłód w sobie miewa
i smutkiem pachną nieszczęsne róże.
Słodki szatynie za skrawek nieba
syndrom despotki jest twoim stróżem?
Straciły wartość niebieskie kwiaty
sparzone kawą spuściły głowy.
Wdzięczność się spłaca często na raty
albo się dzieli na dwie połowy.
MUTANTY NATURY
Nowoczesne czasy świat przeobraziły
co raz rzadziej słychać szczebioty skowronka.
Ażurowe lasy i świecące grzyby
karłowate drzewa tulą się do słonka.
Szlachetne czereśnie robaki kalają
w plantacjach ziemniaków jagodowe stonki.
A zgniłe banany nosami siąkają
z wystawowej półki kropiastej biedronki.
Rozłożyste dęby zdobne w tatuaże
pękatym żołędziem terytoria znaczą.
Krasne orchidee w niechlubnym towarze
sprzedają kokosy tym co dobrze płacą.
W rezerwatach pliszki oraz czarne wrony
unikają niby ciepła i słoneczka.
Pędzą stadne życie hołubiąc welony
czasem wysiadują gawronie jajeczka.
Zgwałcona natura nie tylko konary
rozkłada i wrzuca grzech na górne półki.
W dżungli kwitnie biznes a jego ofiary
porywają prądy przebiegłej kukułki.
TAJEMNICA
Niech żyje miłość panowie panie
tam gdzie drwa rąbią to wióry lecą.
Nie ma zakazu na chrobotanie
dzierlatki małpim lusterkiem świecą.
A gdy się problem przydarzy jaki
mamy otwarte na świat granice.
Bagaż przekażesz w ręce pilota
wyłyżeczkuje ci tajemnicę.
Dobrą przykrywką jest turystyka
przy jednym ogniu masz dwie pieczenie.
Weź pod uwagę ten komunikat
obciążasz sobie grzechem sumienie.
A jeśli nawet nie wierzysz w Boga
to i tak spotka cię za to kara.
Życia nie dałaś więc nie odbieraj
nie masz do tego żadnego prawa.
BURZA
Groźny tabun na obłoku
rozpętany syndrom burzy.
Pohukują chmurne zwidy
ogromnieje spływ kałuży.
Rozpychają się tumany
kurz i dymy, potem zgliszcza.
Ranek wstaje roześmiany
zbiera kłosy po ścierniskach.
Milkną wichry, błyskawice
wodospadów skutek duży.
Jeszcze cienie na obliczu
gaszą pąsy kwiatu róży.
Deszcz rzęsisty na powiekach
słońce jeszcze oczy mruży.
Już za chwilę się uśmiechnie
przebaczenia gest powtórzy.
Czarne kruki poszybują
za horyzont, gdzie nieznane.
Pozbieramy jabłka w sadzie
huraganem postrącane.
NA ROZDROŻU
Zatrzymałam się na chwilę
gdzie samotne drzewo krzyża.
Tajemnicy nie utaja
wizerunek swój przybliża.
Chrystus patrzył na mnie srogo
struga deszczu się polała.
Słowa w ustach brakowało
na kolanach przepraszałam.
I przyrzekłam sobie - jemu
choć ciernista uczuć droga.
Pójdę prosto patrząc w niebo
wybór złoże w ręce Boga.
Wtem oblicze złagodniało
czy modlitwy tej wysłucha?
Wstałam z klęczek i poczułam
że ogarnia mnie otucha.