Lide Lide Graphics

Kvetiny Grafika, Glitters, Obrazky, i Komentar na Lide.cz
Image and video hosting by TinyPic
   
  Autorska Strona Sabriny
  Fantazja
 


 KSIĘŻYCOWA FANTAZJA

Każdy ma prawo pofantazjować
gdy dzień się kończy a noc zaczyna.
Srebrzysta Luno ty mnie poprowadź
tam gdzie żar dzienny, nocna zmarzlina.

bądź powiernicą tak na wesoło
gdy wiatr powietrzem płuca rozdyma.
Myśli uparte wciąż krążą w koło
zabierz mnie proszę w legendy klimat.

W moich marzeniach błądzę po niebie
 piękna bogini Eufrozyna.
Wyśle kometę - prysnę do ciebie
kwiatami znacząc ślad Gagarina.

Potem chcę zwiedzić twoje pałace
żadna nieważkość mnie nie powstrzyma.
Przygotuj tylko w kraterach tacę
siądę z Twardowskim przy lampce wina.

Jak mam go uwieźć? podpowiedz radą
by uprowadzić w ziemskie padoły.
Legenda głosi - umknął przed babą
z bajki wynika że był wesoły.

A może on jest twoim kochankiem?
no to przepraszam po trzykroć sorry.
Jestem ziemianką jeszcze pod wiankiem
a w mojej harfie tańczą amory.

Teraz już wracam meteorytem
w gwiezdnych ażurach była gościna.
Zmogła mnie senność pachnę rozkwitem
we śnie poszukam czarów Merlina.

 
       

DAMA  W  PURPURZE

Na orbicie martwych godzin
 wiszą chmury girlanda
mknie kometa rozpalona
    gdzieś w nieznane.

 W pajęczynie meteorów
drzemią duchy dawnych przodków
które ciągle powracają
reinkarnacją.

Gdzieś w komnatach nad Loarą
zamotane staro druki
gejzer serca w pelerynie
linii czasu.

Na krużgankach o północy
wicher talię kart rozkłada
mgielna zjawa w peniuarze
cień kochanka.

Na ramieniu Andromedy
mech porasta myśli zdanie
u podnóża lampion płonie
jak jutrzenka.

Na ołtarzu nie złożyła
ślubów a w oknie witraży
pozostała wśród potomnych
łzą na szybie.

                                              ”…wiecznie święta”


SENNE MARY

Dzikie bestie-mgliste zwidy,
układają na pościeli.
Czarne róże i fluidy,
w kącie z kosą coś się bieli.

W ciemnych mrokach paranoi,
demon toczy krwawą walkę.
wampirami niepokoi,
garstkę snu przez zdartą kalkę.

Tuż za ścianą syczą węże,
słychać gwizd lokomotywy.
Frankensztajna ramię prężne,
leje napar spod pokrywy.

Palą ognie czarownice,
biją dzwony na kościele.
Dzień się budzi z krasnym licem,
znika koszmar i topiele.

 

BAJKA SIEDMIOKOLOROWA 

Łuk kolorów na niebiosach, pod nim góra cała w rosach
U stóp śmiałek siły zbiera, szczyt wysoko, nie riwiera
Rozmarzone płoną oczy, widok blasku zauroczył
Zachwyt piękna w sercu chowa, puls szaleje - myśli głowa.

 I wyciąga drżące ręce, spoglądając na obręcze
Mierzy, waży kombinuje - kolorytem się lubuje
 Serpentyny i urwiska, wodospady - tam śmierć bliska
Kruche skały, nagie turnie - głazy szczerzą zęby dumnie.
   
Miraż śpiewa pieśni rzewne, śmiałek widzi w tle królewnę
 W barwnej sukni tkanej rosą,  musi dojść tam nawet boso
Sznur perełek z czoła kapie, myśl skupiona na połapie
 Idzie – głowa podniesiona, prosto w złudne cud ramiona.
 
 Silne nogi niosą dzielnie, stopy ranią głazów ciernie
Płaczą granie podeptane, mgła odsłania nagą ścianę
Sił brakuje, jest w połowie, włosy jeżą się na głowie
Drżą kolana jak osika, obraz blednie - wolno znika.

Gdzie czarowne objawienie? - łzy upadły na kamienie
Może z kropli wamp powstanie?  przygotuje powitanie
Patrzy w koło tak żałośnie, w miejscu zjawy piołun rośnie
A w około nagie granie - znikło widmo i kochanie.

* * * *
Pamiętajcie drogie dzieci
niech nie zwiodą was uroki.
Nie to piękne co się świeci
lecz mądrości pewne kroki.


 BASTION ZABŁĄKANYCH DUSZ

Z krainy wolności – krętymi schodami
szła z ufnością Nimfa budując ołtarze.
Na szczycie zamczysko z okien witrażami
a wewnątrz złośliwe, czarnoksięskie twarze.

Skrzypi stara poręcz i spróchniałe deski
szmaragdowy potwór rozkłada pazury.
I sypie pod nogi kłujące pinezki
Szlifuje na połysk zardzewiałe rury.

W piwnicach zamczyska wegetują beczki
fałszywa madera w nocy spać nie może.
Mamidło kluczykiem otwiera klameczki
zalewa robaka w miłosnym ferworze.

Głupiutkie laleczki werbuje do sekty
czaruje stokrotki na pustym ugorze.
Tratuje kołami rozpędzonej Vectry
Przylaszczki, krokusy w nadziei kolorze.

Nie każdy ma w głowie szalonego opla
i omija miejsca gdzie grasują szczury.
Trucizny starczyła tylko mała kropla
aby znikł na zawsze koloryt purpury.

Łaszą się ogary w nieprzyjaznych progach
wnika zieleń oczu w tajemnicze teczki.
W owczej skórze drzemie brudny but w ostrogach
podstęp wilkołaka – przykrywką dziateczki.

GRZECH PIERWORODNY

Długo myślał Pan Bóg w swojej samotności,
i zaprojektował genetyczne drzewo.
Adam nie mógł sprostać jego wysokości,
obdarzył go wtedy przyjaciółką Ewą.

Postawił warunek trudny do spełnienia,
przyjaciel go zdradził - zakwitły ugory.
W konarach grzechotnik pod osłoną cienia,
produkował jady słodkiej mandragory.

Rozsierdził się Pan Bóg - wygnał z raju parę,
chciał ukarać głodem i oskubał kłosy.
Zostawił na czubku tylko parę ziaren,
tyle wyprosiły psie i kocie głosy.

I spadli na ziemię, czując ból rozpaczy,
z robaczywych jabłek wypełzły potwory.
A istota boża do dziś ludzkość znaczy,
instynktami ognia - Sodomy, Gomory.

 KSIĘŻYC I MY

Piękne uczucia - gwiazdy i morze
srebrzysta bryza bije o brzeg.
Pieni się - szumi o każdej porze
potem się cofa i zmienia bieg.

A ja nie lubię bardzo odpływu
przypływ jest ważny namiętnych fal.
Bursztyn i muszla w chwilach porywu
magnetyzuje miłości czar.

W dali mrugają senne latarnie
krzykliwe mewy poszły już spać.
Ciekawy księżyc patrzy bezkarnie
jakoby pragnął nam szczęście dać. 

I tak podgląda nas bez litości
w uśmiech ubiera rogala twarz.
A niech już będzie świadkiem miłości
która na zawsze połączy nas.



URLOP W GÓRACH

 Z łańcucha gór zerwał się wiatr
i padł jak mops u moich nóg
poczułam pył znad szczytów Tatr
orzeźwił mnie powietrza cug.

Do duszy wlał tęsknoty ból
ciężki jak głaz w zieleniach hal
co toczy się po turniach w dół
wtapiając się w strumieni gwar.

Żyłam wśród gór tu jakiś czas
zwabiła mnie jodłowa woń
bo w sercu grał tęsknoty bas
i smreka cień osłaniał skroń.

A teraz już powrotu czas
pożegnam świerk i szyszek grad
z modrzewia dom co gościł nas
wezmę na zaś kwaśnicy smak.



AFRODYZJAK  MIŁOŚCI


Na twojej buzi są ślady łez
nie płacz kochanie - nie warto.
Szmaragdy oczu wypłakać chcesz?
jesteś istotą upartą.

 Na firmamencie splendoru gwiazd
ukaż się zjawą w podcieniu.
Mgielnym woalem zamotaj twarz
i hipnotyzuj w olśnieniu.

Wiruj jak nimfa w odblasku flesz
i urokliwie zniewalaj.
Ambra jaśminem położy kres
magiczna zjawi się fala.

Twój zapach perfum roztoczy woń
to afrodyzjak  przeszłości.
Podrażni zmysły, przypomni noc
pełną namiętnych słodkości.

Jego pragnienia powrócą znów
gorącą bryzą czułości.
Stanie się bluszczem u twoich nóg
i niewolnikiem miłości.



GDZIE JESTEŚ?...

Już północ wybiła a sen mój okruszkiem
słowik wdzięcznie śpiewa usypiając żonę.
A ja bez przytulam i zimną poduszkę
pulsujące ciało drży za nieboskłonem.

Kąsają boleśnie natrętne komary
przez przymknięte okna wlatują do środka.
Wysysają resztki mojej złudnej wiary
że kiedyś w zaświatach ciebie jeszcze spotkam.

Wywołuję duchy spod białego spodka
I czekam zjawienia, a ciebie wciąż nie ma.
Czasem się pojawia różowa stokrotka
i ginie w pół mroku na powierzchni trema.

W ciemności fruwają błękitne anioły
częstuję ich ziarnem próśb moich do nieba.
W nieziemskim oddechu słychać szmer wesoły
zamiast pocieszenia rechot się rozlega.

Śmieją się szyderczo z mojej bezsilności
skrzydłami rysują pentagramy piekła.
Szepczą - przestań szukać w wszechświecie miłości
stamtąd jeszcze żadna dusza nie uciekła.

A ja w to nie wierze – przecież wielbił Boga
i gdziekolwiek jesteś to wynurz się z cieni.
Twoja osobliwość była dla mnie droga
na skrzydłach Pegaza galopuj z przestrzeni.

I zmysłom, pragnieniu daj ochłodę błogą
Tak szybko odszedłeś w Elizejskie Pola
moje tęskne myśli znieść tego nie mogą
czego tak okrutna - Boże Twoja wola?



MOJE UKOCHANE DZIECI

Mroczna szuflada kołysze dzieci
bardzo dba o to by nie płakały.
Ciasna kołyska, pociech mam trzysta
wszystkie kochane, godne pochwały.

Gdy jestem smutna to one płaczą
gdy się raduję, cieszą się ze mną.
I rozkwitają kwiatem pachnącym
na dnie umysłu nawet gdy ciemno.

Karmin ust pachnie wonią maciejki
czeremcha szemrze swymi listkami.
A kolorowe dzwonków kielichy
dzwonią radośnie swymi strofami.

Jestem troskliwą matką swych dzieci
kocham je wszystkie, bo przecież moje.
Trujące chwasty zręcznie wyrywam
cierniste osty, dzikie powoje.

I nie pozwolę żadnym intruzom
zniszczyć mojego gniazda i dzieci.
Osłonię sobą przed gradobiciem
poczekam - słońce jaśniej zaświeci.

Ciasna szuflada, niezbyt wygodna
grasują mole co podgryzają.
Pokażę ludziom na całym świecie
może te dzieci gdzieś pokochają.



FARBOWANE PTAKI

W twoich skrzydłach ptaku judaszowe brzemię,
kąpiesz się w potoku skargą napełnionym.
W piekielnej pożodze nów księżyca blednie,
pulsują bezsennie, chmurne nieboskłony.
 
Ziemia się obraca w koło swojej osi,
szuka wsparcia, rady w przyjaznym ramieniu.
Elektron cząsteczkę z orbity wyprosił,
gwiazda nowa wschodzi i błyszczy w podcieniu.

Sajgon w galaktyce, posmak skunksa zgredy,
siecze promieniami na oślep w ciemności.
Falsyfikat w blasku zimnej Andromedy,
rozsypuje w koło meteory złości.

Górnolotny ptaku z farbowanym skrzydłem,
bądź unicestwiony w ramionach Ksantypy.  
Nie szanujesz pióra jesteś groźnym widmem,
zwiastunem syndromu w szale ptasiej grypy.

.



W LESIE
 
W leśnej głuszy, przy strumieniu
ptasie śpiewy pośród lata
smutna nimfa na kamieniu
z kruczych włosów warkocz splata.
 
Z srebrnej rosy tka dywany
i przetyka kwiatem wrzosu
w sukni z mgielnej, wodnej piany
drży w falbanach perła losu.
 
A w około tańczą skrzaty
orzeł krąży ponad gajem
kwitną wonno - miodne kwiaty
sielankowo nad ruczajem.
 
Szelest skrzydeł wiatr unosi
pachnie wschodem, pewnie zwieje
tam na zachód w las paproci
gdzie mrugają orchidee.
 
Orle pióro w kapeluszu
heliotropem tchnie uroczo
a rusałka w leśnym buszu
tuli promyk dniem i nocą.
 
Serce nimfy nadobrzańskiej
śle na fali w czarną knieję
blask robaczków świętojańskich
roznieć iskrę - dam nadzieję.



TĘSKNOTA SERCA

Tak tęsknię za Tobą dniem i ciemną nocą
wietrzyk niecierpliwie wachlarze rozwija.
Myśl skumulowana wspomnienia łopocą
kwiat więdnie w wazonie opuszcza go siła.

W blaskach wyobraźni przywołuję cienie
i zbieram jagody do dzbana rozpaczy.
Miotając się w ciszy pulsuje natchnienie
w okładkach z safianu twoje słowa znaczy.

I błądzę w gęstwinie tam gdzie wrzosowiska
w moich snach cię wielbię, pieszczę do zarania.
Kalinowe płatki w swoich dłoniach ściskam
które darowałeś w chwili pożegnania.

Mówiłeś że wrócisz za niedługą chwilę
pisałeś że kochasz i ze mną na wieki.
Nadzieja odfruwa spłoszonym motylem
 a mnie kryształ słony wypala powieki

Pamiętam jak kradłeś poziomki z koszyka
mówiłeś soczyste, pachnące jak lubię.
A ja smarowałam miodem podpłomyka
schowałam okruszki i nigdy nie zgubię.

I wierzę że wrócisz zakończysz wojaże
talizman na sercu noszę pełen wiary.
Cichutko drży struna w hawajskiej gitarze
w tej rzewnej melodii przesyłam ci dary.



POŁAMANE  MASZTY

Raz usiadł na maszcie ptak lotem zmęczony,
w głębinach odmętu syreny śpiewały.
Fala zmyła kratę, opuścił bastiony,
myśli i marzenia z wiatrem uleciały.

Zerwał się do lotu przeczuwając burzę,
rozłożyste skrzydła omijały skały.
Znak orła na plecach i niebieskie róże,
a buty z betonu na brzegu czekały.

Zagubiona dusza na morzu milczenia,
fregata bez steru z białymi żaglami.
Na brzegu wolności pod osłoną cienia,
łopoce w spiekocie zmaga się z wichrami.

Nikt jej nie uwierzy i pojąć nie zdoła,
jak raniły bryzy nieprzyjaznej fali.
Ile chwil przeżyła w ramionach potwora,
zanim się pojawił horyzont w oddali.

W las poszły ogary obrączki ze stali,
dolary przybrały pirackie ostrogi.
Marzenia rozwiały szumiące kanary,
wyleczyły serce z tej morskiej choroby.



.


 
 
  Jesteś już 19 odwiedzającyosobą dziś na mojej stronie Dziękuje
Copyright Sabrina 2008

 
 




Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja