Tak to jest już z kobietami bo kobieta ma to coś
kiedy piołun się gotuje – całuj ją na rękach noś.
Gorycz zaprawiona miodem zawsze ma pikantny smak
”Kto się czubi ten się lubi” a to jest miłości znak.
JA PAMIĘTAM
Ja pamiętam, nie zapomnę
błękit oczu, słodkie usta.
Chciałam serce, lecz nie dałeś
Twoja miłość była pusta.
Już nie płaczę, nie żałuję
tylko czasem sobie wspomnę.
Gdy oglądam fotografie
byłam z tobą, ty koło mnie.
Już znalazłam, co pragnęłam
serce godne drgnień miłości.
Takie czułe i troskliwe
jezioro w osobliwości.
Ktoś szczególny, bardzo miły
który kocha mnie ogromnie.
Ja tę miłość odwzajemniam
lecz o tobie nie zapomnę.
BURSZTYNOWE OCZY
Czuję Twój dotyk - kiedyś w Juracie
teraz nas dzielą z betonu ściany.
Mówisz, że duszno ci w tym krawacie
przecież on może być rozsupłany.
UŚMIECHAJ SIĘ
Tyś sokół, błysk w oku i mina ponura
spójrz na mnie ukradkiem bo masz sobowtóra.
Co wiersze ci pisze o uwagę prosi
wad twoich nie widzi i się nie unosi.
Potulna, łagodna, zawsze o poranku
uśmiechem ogrzeje twoje mleko w dzbanku.
I poda na tacy chleb jeszcze gorący
całusem dosłodzi, miód wrzosem pachnący.
A woda jak wino smakować też może
jeśli się zatopisz w karminu kolorze.
Smak wina i usta, to prawie rozpusta
lecz ja mimo wszystko, całuję cię w usta.
Zasmakuj w tym miodzie wieczorem i z rana
a przy tym, z wrażenia niech drżą ci kolana.
Gdy serce, choć chłodne fluidy poczuje
to radość na twarzy wtedy występuje.
Więc ciesz się i kochaj ,bo tego nam trzeba
nie mierz za wysoko, bo nie sięgniesz nieba.
Niebo z horyzontem styka się jak wiesz
może się nachylać nie zawsze gdy chcesz.
I nie mów ,że ogień zostawia popioły
niech ogień się pali płomykiem wesołym.
W popioły wiatr dmuchnie, odfruną, polecą
gdy serca prawdziwe uczucie rozniecą.
Bo miłość uskrzydla i daje nadzieję
lecz często po fakcie uczucie maleje.
WINO(GR)ONA
Nie opuszczaj mnie kochanie
droga prosta do winnicy.
Spójrz w szafiry zapłakane
pełny puchar łez goryczy.
Patrzę w kryształ-zawiedziona
każesz czekać po próżnicy.
Ty jesz kwaśnie winogrona
zapomniałeś obietnicy?
Obserwuję w gwar wtopiona
roziskrzone dwa węgielki.
A na stole – wino(gr)ona
przestań dmuchać w te żagielki.
Wypij ze mną słodycz trunku
naszym ustom doda smaku.
Niech się stoczy kroplą wina
przecież jesteś mój chłopaku.
ZŁOTA OBRĘCZ LOSU.
Pragniesz wyznać święte tak?
to poprowadź w rozmarynie.
Z butonierki twojej kwiat
przyozdobi moje imię.
Niech do marsza śpiewa chór
przyjmij złotą obręcz losu.
W oku błyśnie pereł sznur
w głównej nawie wśród patosu.
W zagłębieniu naszych rąk
pasmo życia się ukaże.
I połączy drogi dwie
pisząc jasne komentarze.
Niech zapłonie tysiąc słońc
rozświetlając gości twarze.
Złoty krąg ma wielką moc
i przysięga przed ołtarzem.
Na welonie z białej mgły
czyste serce ci położę.
Spłonę ja - a we mnie ty
nim zaświecą pierwsze zorze.
UŚMIECH
Jesteś promykiem mojej nadziei
w te dni jesienne, ponure.
Tylko rozjaśniaj minę uśmiechem
i nie ukrywaj za chmurę.
Wyrzuć obawy i wątpliwości
to los nam wieniec uplecie
Gdy potrzebujesz szczęścia na co dzień
musisz zaufać kobiecie.
Masz tak jak każdy skryte marzenia
szereg rozterek tęsknoty.
Głowa do góry, banan na buzi
wnet ustępują kłopoty.
Uśmiech to zdrowie, każdy to powie
mimiką zdobędziesz wiele.
Wszystko załatwisz słońcem na twarzy
ożywisz otuchę w ciele.
Ciesz się z drobiazgów, śmiej się z głupoty
i mrugaj do mnie stale.
Będzie to dowód osobliwości
postawię na piedestale.
I odwzajemnię z całego serca
bo radość lubię ogromnie.
Rozpogódź gwiazdy, i się uśmiechaj
Lecz tylko wyłącznie do mnie.
TESTAMENT
Swoją wolę schowałam w szczelinie,
jeśli zechcesz zabierzesz co moje.
Kryształową karafkę po winie,
wypełnimy ambrozji napojem.
W safianowym, czerwonym pudełku,
na krużgankach do lewej komory.
Tańczy nimfa w srebrnym zwierciadełku
budzi ze snu skrzydlate amory.
Do kominka wrzuć pawie ogony,
niech się demon nieszczęściem uraczy.
Mieszka w piórze, inkaustem zbroczony,
i podnieca płomienie rozpaczy.
Usiądź zmysłem na krawędzi łoża,
zwiedzaj szyfrem tajemne kotliny.
Zrzuć kaganiec, tamujący pożar,
i podjadaj soczyste maliny.
Intercyzę spiszemy od nowa,
miłość żyje bo nigdy nie zmarła.
Ja w podpisie umieszczę dwa słowa,
wiem, że na to czekałeś od dawna
.
TAK BYWA
Bądź przy mnie zawsze i tylko ze mną
kiedy jest widno a nawet ciemno
słodką nadzieją - w smutku radością
anioła stróża osobliwością.
Jesteś jak wulkan z lawy pożogą
chcę być dla ciebie źródlaną wodą
będę gasiła duszy pragnienie
a błogi balsam da ukojenie.
Nie ściemniaj blasków mojej pogody
zerknij do lustra i nie lej wody
kiedy oliwa na wierzch wypływa
tańczy obawa i głową kiwa.
Zawsze wiedziałam Co ciebie trapi
krzta intuicji, stos fotografii
a jeśli nawet nieraz porani
to dwoje na raz są ukarani.
Nie karć mnie więcej fanaberiami
wychodź cichutko, nie trzaskaj drzwiami
prawdziwa miłość – ślepa bez granic
jeśli się kocha – to nawet za nic.
SZMARAGDOWY ALERGEN
Szukasz szczęścia po świecie
wierzysz księstwu Drakuli.
Tam na obcej planecie
nikt Cię tak nie przytuli.
Jak w ojczystym kraju
gdzie stokrotki i róże.
Alergenem pałają
usta słodkie w purpurze.
Sanok – Twoja kołyska
nie zapomnij korzeni.
Nie rozpalaj ogniska
wśród angielskiej zieleni.
Zapamiętaj poważne
moje oczy i słowa.
Funty nie są tu ważne
lecz alergia kwiatowa.
Spójrz - szmaragdy się pocą
mgła angielska Cię wchłania.
Chcę być w Twoich snach nocą
ciepłem Twego posłania.
Chociaż łezka się kręci
może jakoś to zniosę.
Tomku – tylko z pamięci
nie wyrzucaj mnie – proszę.
OGIEŃ I WODA
Kwiecistość uwielbień kłębek myśli toczy
zamotana w kokon różowych powoi.
Wplatam twoje słowa do moich warkoczy
intuicja szeptem - duszę niepokoi.
Ogień drży w kominku - cień mglisty na ścianie
wydłuża się rośnie wychyla z szeregu.
Serce komponuje miłosną litanię
ja włączam hamulec - zatrzymuje w biegu.
Czego się obawiam - wyrazić nie mogę
kielich napełniony aromatem - wina?
Nie chcę zbierać pereł rozdeptanych nogą
ta miłość być może, kwaśna jak cytryna.
Przesiewam ziarenka w bardzo gęstym sicie
osnuta jak motyl w pajęczych pazurach.
Chcę żywić się prawdą i nie cierpieć skrycie
gdy słyszę szum wody, szukam źródła w chmurach.