Lide Lide Graphics

Kvetiny Grafika, Glitters, Obrazky, i Komentar na Lide.cz
Image and video hosting by TinyPic
   
  Autorska Strona Sabriny
  Inne
 

 

  





mAKRo OSTY eCH…

Za-słoniłam sobie oczy

siedmio-głowy smok zagląda
ma- pazury, pianę toczy
góra-lowi zjadł wielbłąda
mi-ędzy skały ogon wciska
siedmio-rogi w ślepiu iskra
ma- jaskinię na urwiskach
mor-da straszna kłami błyska
zami-lkła ze strachu góra
nie-bo gwiazdy przed nim chowa
schowa-ła się też kultura
sz-elest wichru, huczy sowa
oblicza-m stek bzdur z wigorem
Poezjo - tu dramat w wersach
przed- takim to właśnie stworem
wier-nie broń się trzymaj w kleszczach
szo-kiem plują smocze pyski
kale-ctwem się napawają
ka-rtacz ognia na ogryzki
mi-lcząc rypię piórem w jajo.



 MAKSYMA 1.

Aby brać, trzeba najpierw dać.
(Bo kto) DAJE
NIE - BO DOSTAJE.
Jeśli zmienisz odwrotność zdania
Nic z twojego życia
A nawet z kochania.

MAKSYMA 2.

Najpierw trzeba brać
I z ludzkiej głupoty się śmiać.
A potem będzie też źle
Podobnie jak w pierwszej maksymie
KTO BIERZE A NIE ( od) - DAJE
TO PO RYJU DOSTAJE.

MORAŁ

"NAJLEPIEJ DAĆ I NIE ODBIERAĆ"
A na stare lata, kijem się podpierać.
(i po śmietnikach szperać)

(WEŹ TO POD UWAGĘ – ZACHOWAJ  RÓWNOWAGĘ)



GŁOS NARODU

Przy korycie różne asy
lufy czołgów na pokoje!...
Drugorzędne ananasy
przy myśliwskim siedzą stole.

Ubijają kogel – mogel
mielą mięso na kotlety.
Stare jaja cuchną gnojem
przykrywają smród berety.

Wybuchają  beczki prochu
oparte na mas tragedii.
i toczą się ziarnem grochu
seks afery w dzień powszedni.

”Każdy sobie rzepkę skrobie”
w rozgardiaszu nowej bredni.
Co ma myśleć szary człowiek
kiedy brak na chleb powszedni?

KTO TO WIE? ...

Gdzie mieszka szczęście - Może ktoś wie?
pragnę skosztować - zachłysnąć się.
Czy może zdarzyć się taki cud
kiedy na nodze dziurawy but?

Często fortuna kołem się toczy
a wiatr biednemu dmie prosto w oczy.
Buty odstają od swojej pary
nie pomagają róż okulary.

Wyrzuć buciory na śmiecie hen precz
nie trać nadziei - bezcenna to rzecz.
Biegnij po szczęście boso w podskokach
ciesz się drobiazgiem ukryj, że szlochasz.

Optymistycznie popatrz na świat
daruj każdemu kto czego wart.
W pochmurne dzionki rozjaśniaj twarz
wtedy to szczęście jak w banku masz



BE - A - TA ...

Jesteś ciepłe lato, urocza Beato
masz wysoki stołek i warkocz na głowie.
W twoim to mniemaniu, każdy to matołek
ciekawe dlaczego wielbią cię wodzowie.

Giniesz w kartek bieli, a potem w pościeli
konsumujesz owies, bez pruderii? - powiedz?
Dlaczego kobyła w głowie zamąciła
wśród byczków i owiec - smakuje razowiec?

Zboże na zagonie, pożerają konie
plewy wiatr roznosi i wyrywa drzewa.
W żelaznym bastionie fotel na biegunach
w kuluarach bojkot do walki zagrzewa.

Wznieś oczy w przestworza, bo zabraknie chleba
kobyle do siana dorzucają sieczki.
Stąd rozczarowanie - kiepska z owsa mąka
pora zmienić stringi na zwykłe majteczki

.

 
DEGRENGOLADA

Zagubiona w tłumie wilków i szakali
samotna o świcie zmęczona w południe.
Nadaje sos na zburzonej fali
zamkniętego serca za kratami w Sztumie.

W świetle reflektorów obgryzione kości
ujarzmione myśli skołatana głowa.
Brakuje nadziei na słowa szczerości
nigdy nie przegrywa Guru Casanova.
 
Dwulicowy pedant, fałszywa ohyda
przekopuje złoża ludzkiej bezradności.
Podłą zachłannością przyjaciela wydał
w paszczę na pożarcie ślepej naiwności.

W rozdwojonej jaźni na granicy cienia
budzą się uśpione, gorące gejzery.
I jak czarne węże wiją się wspomnienia
Pośród obojętnej, martwej atmosfery.

Sfora dzikich bestii niweczy zwyczaje
w winie tonie prawda i zamyka usta.
A wilczy charakter ironią nadaje
nie masz prawa strzelać w kryształowe lustra.

 RZECZYWISTOŚĆ

Zuchwałość fruwa po ulicy, 
i otumania prosto w oczy.
Slogany durne w uszy krzyczy, 
tak nie jednemu łzę wytoczy.

W trybunach mroczne otępienie,
sejmowe starcia, pomówienia.
Orlen skażony - jego mienie,
stado wampirów rozprzestrzenia.

Ziarnem się żywi co nie który,
sieczka i cieczka - złociste kosy.
Owies w warkoczu subkultury,
to recepta na kraju losy?

Krzykacze wrzeszczą – Unii chciałem,
świat im udzielił szybkiej riposty.
Ręce burżujów z kapitałem,
nie równy podział nam przyniosły.

Mentlik, korupcja dookoła,
trujące chwasty wschodzą skrycie.
A szary człowiek w pocie czoła,
troszczy się tylko o przeżycie.

(28 listopad 2004r)

 NIE MÓW NIGDY

Nie mów nigdy – jestem swietna
nie mów nigdy, doskonały.
Nie przysporzy ci to chwały
tak mówiły dinozaury.

No i pewnie miały rację
że fałszywe są pochwały.
Zacieramy po nich ślady
widząc w sobie ideały.

Egoizmu i narcyzmu
uczy nas pęd bardzo śmiały.
W ramionach kapitalizmu
giną marzeń oryginały.

Gdzie ta świetność, doskonałość?
polityczne wręcz zapały.
Kwitnie tylko nieuczciwość
mafią przesiąkł świat wspaniały.

(Politycy...dość tej ch-ały)

XXI WIEK

Nie wrócą już nigdy Mickiewicza czasy 
dopala się światło na grobie Norwida.
Kości nam rzucają zgrupowane masy
wyuzdane trendy popędów libida.

Dusza zieje pustką kukułka odmierza
i podrzuca jaja o żółtku nie świeżym.
Nikt się dziś nie boi tęgiego pręgierza
a w grzech pierworodny nawet kler nie wierzy.

Kiedyś kaligrafią rym na pergaminach
w Czarnolesie Jana było tak przyjemnie.
Teraz Białoszewski do bieli nagina
A Szymborskiej nobel Miłosza korzenie.

Czas przysypał kurzem romansów aksamit
świat się przeobraził w wampy i poczwary.
Ale trzeba walczyć nawet z wiatrakami  
a klonom i lipom poskracać konary.



   KTO JEST TEMU WINIEN?...

Ewolucja nauk świat przeobraziła,
neonowym blaskiem reklam na ulicy. 
Gdzie był las dziewiczy, świetlista mogiła,
osobowość wnętrza, awangardą krzyczy.

Wiekowe potwory wyszczerzają zęby,
osiwiała prawda, wyłysiała głowa.
Moralność religii – minimum potęgi,
Cyklop okiem łypie - do kogo ta mowa?

Do wszystkich potomnych, dorosłych i dzieci,
wiedza galopuje dziś w ogromnym tempie.
Ekologia workiem plastikowym świeci,
a rak zbiera żniwo, czy nigdy nie klęknie?

Posmutniała ziemia, płaczą nieboskłony,
górotwory milczą, kruszeją ze złości.
Wymyślone cuda, gwieździste ogony,
ozonowe dziury roztapiają kości.

Adam z Ewą tańczą - piekło rozbawiają,
Pan przymyka oko, patrząc spoza chmury.
Kiedyś się wstydzili, teraz odsłaniają,
kaprys Boga przywdział znamiona kultury
.



ZA MIEDZĄ

Na przestrzeni wieków drogowskaz bieleje,
przebieram oczami czarne ziarnka maku.
Wersety frazesów prowadzą mnie w knieje,
zapach naftaliny i słoma na dachu.

Kiedyś to powozy, jedwabie, atłasy,
szepty i szelesty w zaciszu alkowy.
Wiszące ogrody, kwieciste tarasy,
Strojne krynoliny i zapach ambrowy.

Na linii wektora zalążki komuny,
Siermiężne podkowy i złote kolaski,
Bojary, bohuny i chutorów łuny,
pokryły popioły i cmentarne piaski.

I spadła korona ruszyła machina,
czerwone sztandary i nadziei blaski.
Ogromne posągi Lenina, Stalina,
dla jednych dobrobyt, dla drugich potrzaski.

Wygłodniałe mrówki granice plądrują,
zagubione ścieżki i przydrożne laski. 
I wschodnią kulturę za grosz oferują,
bez subordynacji - przekwitnięte kraski.

Przebogate złoża, stepowe ruiny,
chińska porcelana i szlachetne laki.
Mafia potentatów gorzkiej heroiny,
przeciera na zachód zadeptane szlaki.



REFLEKSJA

Pisać każdy może
na calutkim świecie.
Ujmy nie przynosi
natchnienie poecie.

Grunt to mieć nadzieję
Wena dopomoże.
A Nobel to rzadkość
nie łudź się autorze.

Tylko dla potomnych
warto coś zostawić.
Po śmierci docenią
wtedy będą sławić…

 

 MUCHA

Na stole talerz z rosołem
wleciała natrętna mucha. 
I pływa między okami
wejdź na łychę! - nie słucha.

A może mam cię ratować?
opłukać skrzydła w wannie?
Mucha To takie stworzenie 
chce brzęczeć nieustannie.

Wylazła wreszcie z talerza
łazi niemrawo po ścianie.
Zaraz jej kapciem przywalę
plama tylko zostanie.        

Insekt rozrodczy, ogromnie 
chętnie żeruje na ranie.
I płodzi przebrzydłe larwy
w awangardzie przesłanie.

Trzeba jej łapką przyłożyć
szybko posprzątać mieszkanie.
A białe robale zamknąć
w wariackim kaftanie.



 ROZGORYCZENIE

Seks afery i tumany
pogrążają w mrok nadzieje.
W ręku groźne buzdygany
jeden sieje , drugi grzeje.

A ten trzeci gdzieś z za płotu
chytrze patrzy w stare dzieje.
Chciało by się krzyczeć „Rota”
zachód gaśnie, wschód maleje.

Długa droga za ocean
sznur markietów dla wygody.
Wśród przepychu wzniosłych pean
posmak słonej morskiej wody.

I nie dla nas przeciętniaków
rarytasy i Hawaje.
Co raz więcej w krąg biedaków
Unia kością w gardle staje.

Przepychanki do koryta
nikt nikomu już nie wierzy.
Czasem tylko myśl zaświta
jaka przyszłość dla młodzieży.



KRYTYKA

Bełkot - blekot perspektywy
fala szumi w pianie złości.
Świat poezji to kraina
tutaj rodzą się wartości.

Ryby miecze, ryby piły
i rekiny podstarzałe.
Leją wodę by laicy
bili im w pokłonach chwałę.

Piękne muszle i rozgwiazdy
chełbie, szprotki i meduzy.
Koraliki i koniki
mają tutaj popis duży.

Nie najgorzej się tu żyje
perło-pławom choć fatalne.
Wypływają - rodzą perły
które często są banalne.

Perło-płazie... perfekcjonizm
 dzisiaj patrzy na cię z góry.
Bardzo braknie tym klejnotom

często szlifu i kultury.




JAK PISAĆ DOBRE WIERSZE

 

Komu chce się czytać?- teraz takie bzdety
zakamuflowany – pachnie ciętą sieczką.
Napisał(aś) coś tam – i myślisz, że świeci?
wiersz musi mieć iskrę i humoru deczko.

Powinien łagodzić a nie skręcać kiszki
pulsującym słowem – wabić na parkiecik.
Czarować zaśpiewem przy szklaneczce whisky
takowe pisali prawdziwi poeci.

Jak tu wykorzystać te wątpliwe cuda?
ani to zanucić – nie uśpisz tym dzieci.
Gdy z każdego wersu zalatuje nuda
najlepiej wyrzucić do kosza na śmieci.

Po co kalać wiersze kolokwialnym zwrotem?
wymyślać zawiłe wirów turbulencje.
Maskować szczekanie albo miauczeć kotem
poeto pisz głową – nie wystarczą ręce.

Dobry wiersz powinien być uniwersalny
aby rozweselał, zaciekawiał, uczył.
Tych co to nie wiedzą czym się wiersze karmi
u Asnyka znajdziesz w kieszeni pęk kluczy.

Można pisać ręką, nogą
lecz najlepiej mądrą głową.



BRAWO G. O. P. R.

Kiedy spadnie ci na głowę
rozkrzyczane z gór powietrze.
To nie lody waniliowe
halny pisze tren w podtekście.

Wśród kamieni chwile płyną
znajdziesz senne ukojenie.
Potem tratwą gdzieś w dolinę
a na graniach krzyży cienie.

Smętne świerki pod reglami
noc utula w błogiej ciszy
Czujne ucho – sił dynamit
niesie pomoc nawet myszy.

Niech rozbrzmiewa głos po turniach
kto jest głuchy niech przeczyści
że w sandałach chodzą durnie
W dobrych butach zaś turyści.

Jedno serce bić przestało
ocalała reszta tłumnie.
A goprowcom trzeba śmiało

za to order dać odgórnie.



PRZESŁANIE

Tak sobie tu czytam i krew mnie zalewa
łapię za siekierę będę ścinać drzewa.
Wszędzie tylko kocham…mazgajstwa nie znoszę
ja jak kogoś wielbię z tym się nie obnoszę.

Prawdziwe uczucie chowam w tajemnicy
nie zadzieram nosa ani też spódnicy.
A tu na okrągło - miłostkowe bzdety
miejcie swą ambicję i godność kobiety.

A mężczyźni owszem - chętnie to czytają
odpowiednie wnioski z tego wyciągają.
I łowią na wędkę młodziutkie dzierlatki
przyklaskują chórem i zrywają kwiatki.

Jeśli już poczułaś w sobie wolę bożą
niech cię puste słowa w łóżko nie położą.
Seks ma swoje prawa a miłość oblicza
nie zachowuj się tak jak do lnu cierlica.

Miłość  to człowieka najcięższa choroba
od tej namiętności dostaniesz zajoba.
Amor w łóżko kładzie zawsze na raz dwoje
przemyśl ze spokojem te dewiacje moje.

Jak tak sobie myślę ogarnia mnie trwoga
szerzy się egoizm a to kręta droga.
Może by tak Bogu trochę tej miłości?
jego wola zawsze tkwi w sprawiedliwości.

Pamiętajcie również playboye i szmatki
że państwo ma także i inne wydatki.
A na posiedzeniach w sejmie nowe gadki
że kasa topnieje na samotne matki.

NOWE KLIMATY

Klimat się zmienia na całym świecie
a co się dzieje z kulturą w kraju?
Wiersze układa piwo w bufecie
albo w melinie na ciągłym haju.

Mróz ścina lodem serca ogniste
w rutynie tonie ducha pogoda.
Nadgryza jabłko ciska ogryzkiem
zostaje po nim zmącona woda.

Cierpi poezja - białe niedźwiedzie
szarpią złożone przedwieczne  kości.
I oblizują się po obiedzie
na deser strofy płonnej wartości.

Patyna kryje zdobne akanty
ucho przestrogi słuchać przestało.
W szafach próchnieją w tomach brylanty
a lipa pachnie goloną pałą.

Sięga po pióro ręka do kielni
krytyka spływa wodą po kaczce.
I produkuje kicze bezczelnie
zimne jak kostka lodu w karafce.

Gdzie ci poeci co gęsim piórem
walczyli kiedyś o piękno w mroku.
Minęła era dziś głośnym chórem
białe bełkoty sieją niepokój
.



PODRÓŻ DO NIKĄD

 Zaciśnięte pięści , drży nerwem powieka
wwiercając źrenice w otchłanie ciemności.
Jarzy się obawa na twarzy człowieka
i gaśnie nadzieja w kręgach społeczności.
 
W doktrynach lubieżność zasnuta powabem
tego co niektórym tam się przydarzyło.
Zasypane media pulsującym gradem
w dążeniach by piękno czystej duszy gniło.
 
Niebawem uśniemy w kołysce mataczy
a spętane kroki staną się bezsilne.
I ruszy kołowrót nowej generacji
żer rozpoczną gady i intruzy inne.
 
A przecież nie po to płyniemy z prądami
by nas oplatały pełzające węże.
I wlewały w serca jad nieokiełznany
wysysały resztki głosów o potędze.
 
Wybiera się w podróż gawiedź wymęczona
aby poprzeć nowe bariery i plany.
Za zasłoną znaczek złoży on i ona
i przyjdą następni wywijać kankany.
 
Czy po to żyjemy aby się pożerać
i tonąć w ramionach obłudnej reklamy.
Jeśli dzban jest pełny to może się przelać
my dzieciom w kąpieli utonąć nie damy.



KORZENIE
 
Ja stamtąd gdzie miedze , wąskich pól granice
złote proso, gryka, lnu błękitne lice
i chaty pod słomą, w nich piece do chleba
gdzie często do garnka zaglądała bieda.
 
Tam moje korzenie gdzie jałowiec sośnie
strzelisty jak cyprys zaglądał żałośnie
w oczy które kiedyś nie jedno widziały
kiedy partyzanci w okopach konali.
 
Życiorys prababci, w polu same wdowy
motyką i sierpem ścinały zasoby
i kwiaty nosiły pod brzozowe krzyże
załamane słońca w smutnym czarnym kirze.
 
Ja stamtąd gdzie walczył Dwernicki z oddziałem
na wzgórku jest pomnik z kamienia na chwałę
pamiątka powstania pięć kul i to wszystko
widzę to z daleka, kiedyś było blisko.
 
Kule rozkradziono jedna ocalała
wyjęta z armaty żelazna, zmurszała
ona nam to wszystko jeszcze przypomina
szyk ułanów w walce o wolności klimat.
 
 
  Jesteś już 26 odwiedzającyosobą dziś na mojej stronie Dziękuje
Copyright Sabrina 2008

 
 




Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja